poniedziałek, 16 stycznia 2017

spotkanie z Maria cd.


        Po ostatnim zdaniu Marii, nad stolikiem zawisła cisza. Tomasz próbował zebrać myśli i wygrzebać w pamięci wszystkie prawnicze wiadomości, aby pomóc. Pomóc  Marii, Ilonie i  małym dziewczynkom.
        - Ale co z twoją kuzynką Iloną? Czy chodzi tylko o spadek, czy też o coś więcej? - zapytał. Wiedział, że dokładna znajomość sytuacji rodzinnej jest w takich sprawach bardzo ważna.
        - Musiałabym opowiedzieć Ci całą historię Ilony. Nie mam jej upoważnienia na zdradzanie tajemnicy związku z Michałem, a też niewiele wiem o tym, ale mogę opowiedzieć o ostatnim okresie jej życia, bo wtedy sama zostałam wplątana w życie Ilony. --  zaczęła Maria swoją opowieść.
        - Jak ci już wspominałam, Ilona jest moją kuzynką i jako dzieci wychowywałyśmy się wspólnie. Razem odwiedzałyśmy babcię i dziadka. Przeważnie widywałyśmy się na wielkich uroczystościach rodzinnych, ale też na wakacjach i feriach. Mama chętnie podrzucała mnie babci i dziadkowi, bo wtedy mogła spokojnie pracować, nie martwiąc się, czy jestem najedzona i bezpieczna. Ilonkę  moja ciocia Irenka też podrzucała babci i dziadkowi. Ilonka była młodsza, rozpieszczona do granic możliwości, jak to zazwyczaj jedynaczka. Strasznie mnie w tym czasie denerwowała. Była złośliwa, krnąbrna i uparta, a przede wszystkim strasznie zarozumiała. Pamiętam, jak stawała przed lustrem uśmiechając się do swojego odbicia i mówiła, że jest piękna. To rozśmieszało dorosłych, bo pomyśl sobie, taki mały berbeć potrafiący tak się zachwycać swoją urodą! Sama słodycz!  I przymykali oko na samowolne zachowania Ilony. Młoda korzystała ze swojego ciętego języka, starała się pyskowaniem  zdobyć najlepszą pozycję w rodzinie. Denerwowała nas, starsze dzieciaki , donosząc rodzince o naszym pierwszym  łamaniu zasad, czyli próbach z papierosami, pierwszych wagarach. Szpiegowała nasze pierwsze randki. Wyśmiewała chłopaków. Sama w tym czasie w żaden sposób nie przystawała do obrazu pięknej słodkiej małej dziewczynki. Była małym łobuziakiem . Faktycznie bardzo obrotnym i pyskatym. Później weszła w wiek buntu. Rzuciła szkołę średnią. Ciotka mało zawału nie dostała, gdy usłyszała od szesnastolatki, że kończy z tymi głupotami i chce iść do pracy, bo musi mieć trochę swojego grosza. Wujek natomiast stwierdził, że skoro tak, to niech idzie i przyucza się do zawodu, skoro nauka jej śmierdzi. Taki był rozeźlony na swoją gwiazdeczkę, którą sam rozpieścił.
Powiedział ciotce, że na własnej piersi wychował żmiję i jak jej źle , to niech spróbuje na siebie zarobić. Zapisał ją do OHP. Teraz Ilona niewiele musiała się uczyć, a w zasadzie prawie wcale. Była niesamowicie zdolna i miała doskonałą pamięć. OHP załatwiło jej praktykę w jakiś zakładach mięsnych. I tu szybko wyleczyła się ze swoich planów na życie. Nikt się z nią nie certolił. Dla nikogo już nie była tu gwiazdeczką. Ciężka praca, na którą w żaden sposób nie była przygotowana, wyprostowała poglądy Ilonki na naukę lepiej niż gderanie cioci Irenki, czy podniesiony głos wujka. Gdy zrzuciła sobie na palec pudło z mrożonym mięsem, skruszona zmieniła zdanie i wróciła do normalnej szkoły. Skończyła ją prawie w normalnym czasie, jedynie miała rok w plecy, kiedy to próbowała pracy fizycznej. Niestety po skończeniu szkoły stwierdziła, że matura do niczego nie jest jej potrzebna i zaczęła drogę dorosłego człowieka. Pracy żadnej nigdy nie zagrzała, bo wszędzie zaczynała od krytyki. A tego inni nie lubią. Wtedy poznała Michała. Jak pomiędzy nimi było, nie bardzo wiem. Wiem tylko, że dla Ilony bardzo ważna zawsze była kasa. - Maria zamyśliła się. Uśmiechnęła smutnie do swoich myśli. Tomasz nie zakłócał ciszy, spokojnie czekał na dalszą część opowieści, delektując się wspólnym momentem. Patrzył na iskierki zapalające się w oczach Marii, na kąciki ust, które wędrowały to w górę, to w dół, jakby wykonywały swoisty taniec zgodny z nastrojem myśli kobiety. Po  pewnym czasie spojrzenie jej stało się bardziej ostre i z uwagą poparzyła na mężczyznę. Upiła łyk kawy, nabrała w płuca powietrze i kontynuowała.
        - Spotykałam Ilonę nadal na na różnych rodzinnych imprezach. Byłam nawet na jej ślubie. Nie patrzyła na Michała jak zakochana kobieta, nawet w czasie ceremonii. Wyraźnie po prostu chciała wyjść za mąż. Coś tam słyszałam z ust rodzinki, że Michał to erzac, bo Ilona ma złamane serce, ale
nigdy nie wnikałam w sprawy innych, którzy sami o sobie nie chcą rozmawiać. Zresztą wtedy  miałam myśli zajęte całkiem innymi sprawami, a kontakt z Ilonką był niewielki, bo z biegiem lat nasze więzy jakoś się rozluźniły.
Pamiętam tylko, że już na weselu oboje bardzo się pokłócili. Później ich małżeństwo podobno  właśnie tak wyglądało. Raz kłótnie, a raz spokój, ale trwali razem. Urodziła się Gabrysia, potem Jola. Rzadko ich widywałam, jakie więc było moje zdziwienie, kiedy Ilona po  dwóch latach niewidzenia zadzwoniła i umówiła się ze mną na spotkanie. Spotkałyśmy się w kawiarni. Od razu przeszła do rzeczy. Poprosiła, abym była matką chrzestną małej Joli. Od razu zakomunikowała, że odmowy nie przyjmuje, a odmowa dziecku, to zła wróżba na całe jego życie i czy chcę mieć to na swoim sumieniu. Nie chciałam. Jolę poznałam dwa dni przed chrztem, bo Ilona nikogo do domu nie zapraszała. Dziwne było to moje bycie matką chrzestną. Spotykałyśmy się z małą dokładnie cztery razy do roku. W czasie świąt,  urodzin Joli i Dnia Dziecka. Zanosiłam prezenty, oglądałam, jak mała rośnie. Nigdy wtedy nie widziałam się z Michałem. Ilona nigdy z własnej woli nie zaprosiła mnie do siebie. Wizyty u dziecka zgłaszałam jej wcześniej. Były krótkie. Wypijałyśmy kawę, bawiłam się z Jolą, zamieniałyśmy parę zdawkowych zdań i wychodziłam z jej domu z małym przeświadczeniem, że czuję się tu niemile widziana. W międzyczasie doszły do mnie informacje o wypadku Michała, później o jego pracy za granicą.  Po dziesięciu latach nagle dostałam zawiadomienie o pogrzebie. Na ceremonii pogrzebowej ksiądz oświadczył, że rodzina nie życzy sobie składania kondolencji. Zadzwoniłam po pogrzebie do Ilony, ale za każdym razem odkładała słuchawkę. Później były miesiące ciszy. I nagle parę dni temu ciocia Irenka zadzwoniła do mnie. Chciała pokazać mi Jolę i porozmawiać. Byłam bardzo zdziwiona. Pojechałam do niej. Okazało się, że już od jakiegoś czasu opiekuje się Jolą i Gabrysią, bo Ilona ma głęboką depresję. Przedstawiła mi też wielką tajemnicę Michała. Okazało się, że Michał ma nieślubne dziecko we Francji, gdzie ostatnio pracował. Minęło pół roku od pogrzebu i należało zająć się sprawami spadkowymi. Ilona całkiem sobie z niczym nie radziła. Leczyła się u psychiatry, ale nie przyznawała do choroby. Odstawiała leki, kiedy uznawała, że czuje się dobrze, a później znowu miewała stany psychotyczne. -- mówiła Maria z wielkim smutkiem.
        -- To musicie jakoś rozwiązać swoje rodzinne kłopoty. -- stwierdził Tomasz. -- Moim zdaniem najważniejsze teraz jest leczenie Ilony, załatwienie spraw spadkowych i załatwienie sprawy z opieką nad Jolą i jej siostrą. Czy Ilona nie jest zdolna do opieki nad córkami?
        -- Z tego, co mówi ciocia wynika, że choroba jej wyklucza dobrą opiekę nad dziećmi, ale ciocia sama nie chciałaby złożyć pisma przeciw Ilonie i pozbawić ją władzy rodzicielskiej. I tak się Jolą  i Gabrysią opiekuje. Ale ma kłopoty u lekarza, w szkole. Wszędzie chcą podpisu i decyzji matki. Już szkoła zagroziła, że złoży do sądu pismo. -- poinformowała Tomasza Maria.
        -- No to mamy w tym zakresie sprawę jasną. Szkoła i tak wystąpi do sądu. Ale może ciocia wyraziłaby  zgodę na ustanowienie jej rodziną zastępczą? Mogłaby opiekować się legalnie i podejmować decyzje. Myślę, że to najpilniejsza sprawa. Reszta jest w gestii Ilony. Jak stanie na nogi, pozbiera się , to podpowiedzcie jej, aby wystąpiła o spadek. Musi pozałatwiać sprawy majątkowe, bo są bardzo ważne. Szczególnie, że mała Francuska dziedziczy po ojcu w takim samym zakresie jak Jola. Poradź cioci Irence, że warto wydać trochę grosza na dobrego adwokata, który wszystko przypilnuje, a wy zajmijcie się dziećmi i leczeniem Ilony. -- zakończył Tomasz.
        -- Ulżyło mi. Dzięki. Jak wszystko poukładałeś , to i wydaje się sprawa łatwiejsza. -- Maria uśmiechnęła się leciutko . Odgarnęła z twarzy włosy i wyprostowała się. Nagle poczuła się pewniejsza. -- Powiem cioci , aby się tak bardzo nie martwiła. Pomogę jej.
        -- A ja pomogę tobie, póki jeszcze pracuję w sądzie. -- powiedział Tomasz i zaraz ugryzł się w język, ale już było za późno. Maria z uwagą popatrzyła Tomaszowi w oczy. Spojrzenie zdawało się przewiercać Tomasza .
        -- Może nie powinnam pytać, ale skoro zacząłeś, to jakie są twoje plany? -- zapytała.
        -- Nie chcę zapeszać, ale już coś mam na oku.  Jak się uda, to zaproszę cię na wakacje. - powiedział z mocą i uwierzył, że rzeczywiście zaprosi Marię.
Uśmiechnięci pożegnali się na progu " Słodyczki".
Usypiając, Tomasz układał plany pracy i to nie sądowej. Uwierzył. Tego wieczoru już nie prześladowały go myśli o kuflu piwa.
Parę przecznic dalej Maria siedziała w dyżurce lekarskiej i przeglądała dokumentację pacjentów.
Za oknem księżyc zdążał do pełni. Po deszczu niebo przejaśniło się. I wyszły gwiazdy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz