niedziela, 17 maja 2015

KUR ZAW DLA NIEL - " Beata"

Beata
 Z kuchni dochodził równomierny stukot tłuczka do mięsa. To pani Misia, ostatni nabytek Beaty, rozładowywała złość na kawałkach karkówki. Beata nawet nie próbowała wyobrazić sobie, jak cienkie będą kotlety, jednak nie mieszała się do metod rozładowywania agresji swojej pomocy domowej. Wiedziała doskonale, że pomimo zdobytego parę lat temu doktoratu, w żaden sposób nie była autorytetem dla pani Misi. Przekonanie to przypieczętowała podsłyszaną niedawno rozmową telefoniczną gosposi z przyjaciółką. Tego wieczora wróciła niesamowicie zmęczona z pracy. Pani Misi nie było w domu. Najwyraźniej czegoś brakło jej do ukończenia obiadu, wyszła więc do pobliskiego sklepu. Beata nie zdejmując wierzchniego okrycia i butów, weszła do swojego pokoju. Tam ściągnęła i rzuciła na krzesło kurtkę. Buty postawiła obok tapczanu i na moment położyła się pod ciepły koc, aby choć na parę minut zapaść w drzemkę. Usnęła prawie natychmiast. Obudził ją dzwonek telefonu. — Tak to ja — usłyszała głos pomocy domowej — oczywiście, że jestem jeszcze u tej P-A-N-I. Ale co to za pani? Niby taka psycholożka, a głupia, jak moja wnuczka Renatka, co to właśnie kończy trzynaście lat.... Co mówisz?... Nie, nie psychiatra! Ona nie lekarz. Taka też od myślenia, ale recepty ci nie przepisze... Nie, nie załatwię ci recepty na znikanie wody w nogach..... A co ona może? Może tylko z tobą pogadać!... No tak, twoja Józia do gadania najlepsza. Też lubię sobie z nią... Nie, ona nie za darmo, bo jej za to płacą. Raz podsłuchałam, jak taka jedna do niej z córką przyszła. To ona najpierw słuchała, a matka nawijała, bo z córki, to i wołami nie wyciągnęłabyś, chyba, żeby jej dobry wpierdol mój stary zrobił. On każdego do wyjawienia prawdy by zmusił. A ona nic! ... Tak , przecież mówię, że nic. Nawet na tego chudzielca nie warknęła. Posłuchała matki, popytała , a później to wymądrzała się, że niby tak myśleć to dobrze, a inaczej, to też dobrze, ale jakby trochę gorzej, bo z tego to mogą wyjść niezłe jaja. Sama nie mogła się zdecydować, co lepsze. Tak kręciła, tak motała, że ja już całkiem się w tym pogubiłam. Nic dziwnego, że matka całkiem na to swoje chucherko się zdenerwowała i już chciała wyjść. Jeszcze tylko umówiła się na kolejne gadanie. Niezadowolona taka była, ale jeszcze jej za to zapłaciła. Dziwna taka praca, co płacą za gadanie i słuchanie. Ja bym tam wolała z twoją Józką. Za darmo, bo i przekląć można, jak człowieka złość bierze. No i u Józi pewnie ta damólka przypierdoliłaby zdrowo w pusty czerep swojej młodej. Od razu rozumu by nabrała. .... Jaka z niej pani? ... Co ty mówisz? Jaka pracowita, że niby i w domu pracuje?...Cha, cha, cha, śmiech na sali! Leniwa taka, ani posprząta, ani zgotuje, igły w ręce nie potrafi trzymać. Guziki jej z litości przyszywam, bo jak to raz zrobiła sama, to do niczego nie było podobne. Zaplątała, nitki narwała! Tfu! Wstyd, aby dorosła baba taka nieużyta była. W życiu też sobie nie radzi. Innym niby radzi; masz tak myśleć, tak możesz mówić, a sama co? Ciągle się z tym swoim byłym mężem o pieniądze kłóci... No sama słyszałam. Przysięgam!... Bo po co było rozwód bez tego, jak to się nazywa, ...poczekaj sama sobie przypomnę, acha... oznaczenia o winie robić? ... Nie, wiesz, co to znaczy? To proste! Sędzia nie oznacza ani winy tego tam męża, mimo że winny, jak cholera. Ale wszyscy dogadują się, że jest niewinny, jak to nowo narodzone dziecko. No tak, w majestacie prawa, jak to się mówi, ani wina nie jest jego, ani niby jej. Ja wiem, że mogła być niewinna, jak sobie jakąś lafiryndę przygruchał..... Nie wiem, bo ona niby taka cwana, ale o sobie, to nawet słówka nie dechnie.... Ponoć na sprawie na wszystko się zgadzała, bo niby taka honorna? Po co komu honor, gdy garnek pusty? Teraz musi o każdą złotówkę dla tych swoich bachorów się prosić. On też niby wyuczony i na stanowisku, a niezłe ziółko! .... Nie na pastwisku, tylko na stanowisku. On nie ma rancza, słuchaj dobrze, albo do tego lekarza od uszu idź, bo głupoty gadasz. Ja wiem, że zioła mogą rosnąć wszędzie, ale mi chodziło bardziej o jego wredny charakter...Nie przerywaj, bo nigdy nie skończę. No, więc ten eksio ostatnio dostał jakiejś amnezji i zapomniał, że ma dwie córki jeszcze uczące się. Nie, nie o apopleksję mi chodzi, tylko o dziurę w mózgu. ... Nie o taką dziurę mi chodzi! Jadźka, z tobą też jakoś jest gorzej. Może i tobie zaczynają wypadać szare komórki. ... No, przepraszam, nie obrażaj się od razu, tylko uważnie słuchaj. Chodzi mi o to, że on to, co w połowie książek ze swojej biblioteki przeczytał, to pamięta, trzema obcymi językami poradzi mówić lepiej, jak ty po polsku, a w tak prostych sprawach jak córki, to pamięć mu odjęło. Jakby ona, niby Beata, taka mądra była, jak jej w papierach piszą, to albo by nie puszczała w trąbę tego swojego ex, bo on ma kasy jak lodu... Ile , to ja nie wiem, ale różnie o nim ludzie mówią. Z pewnością dużo więcej jak ta cała Beata. A jeśli to on ją puścił kantem, to powinna w skarpetkach go zostawić. Przecież ma dwie młode gęby do wykarmienia. Co jedna z nich, to bardziej pyskata i wymagająca.... Przecież widzę, że tylko rękę do matki wystawiają i daj, mówią. A ona jak nigdy nic, daje, a potem to tylko do tego exa dzwoni i skręca się, gdy go o pożyczkę prosi.... Już dawno bym zmieniła pracę, ale jakoś mi żal tej Beaty. Tak ładnie do mnie mówi; proszę pani Michalino, serdecznie pani dziękuję i inne takie trele morele. Więc zrobię coś pożytecznego i mimo iż nie daje tyle kasy, co ta lekarka Kotlarska, to może jeszcze trochę u niej pobędę. Moje dzieci już dorosłe, wnuki duże, to może przeczekam, aż prawdziwie płatna robota w dobrym domu mi się trafi....Trzeba też trochę zainwestować w dobre uczynki, aby w niebie lepszy kawałek chmury przydzielili.... Tak, ostatnio ksiądz na kazaniu mówił, że niby modlitwa jest dobra na wszystko i miła Panu Bogu, ale i on woli aby poparta była czynem. Nawet w niebie nie ma kołaczy bez pracy. — zaśmiała się ze swojego żartu, odłożyła słuchawkę i poszła do kuchni nakrywać do stołu. Beata na paluszkach wyszła ze swojego pokoju. Otwarła drzwi na korytarz i z całej siły trzasnęła nimi. — Po co pani Misia ma domyślać się, że słyszałam, co o mnie myśli. — pomyślała ze smutkiem — Bo tak po trosze, to może i odrobina prawdy w tym tkwi. — Od tego wieczora starała się traktować panią Misię, jak członka rodziny. Nawet, gdy kobieta przesadzała w jawnym okazywaniu niezadowolenia, wolała schodzić jej z drogi. Tak było wygodniej. Patrycja i Gosia z czasem przywiązały się do pani Michaliny. Nauczyły się ją słuchać. To ściągało z bark zapracowanej matki konieczność użerania się z nastoletnimi humorami, stawianymi szlabanami. — Do lepszego człowiek szybko się przyzwyczaja! — myślała od czasu do czasu, zajadając się świeżymi obiadkami. Po miesiącu wydawało się Beacie, że tak było zawsze i nie wyobraża sobie już życia bez obecności w domu pani Misi i jej tłuczkowych werbli. Rozmyślania Beaty przerwał dzwonek u drzwi. Pobiegła do przedpokoju, ale jak zwykle pani Michalina była pierwsza. Przekręciła klucz w zamku i rozmawiała poprzez łańcuch z jakimś mężczyzną. Beata wyraźnie słyszała męski tembr głosu. Na korytarzu było ciemno, w przedpokoju jasno, więc w szparze pomiędzy framugą a skrzydłem drzwi widać było jedynie jasną maskę twarzy. Gdy kobieta podeszła bliżej, a wtedy poznała, że to oblicze Joachima. — Wygląda groteskowo! — mimowolnie oceniła oglądany przez siebie obraz. — Czy pani dziś przyjmie gościa? Już późno! – zwróciła się do niej pani Misia, dając jej wyraźnie możliwość odmowy. Beata podeszła do drzwi — Oczywiście pani Michalino. Jest późno, ale pan Joachim przyszedł z wizytą do swoich córek. Obydwie przyjdą do domu za kwadrans. Za ten czas porozmawiam z ich ojcem. Mamy wiele spraw do omówienia. — dodała i wpuściła Joachima do przedpokoju. — Tylko niech pani nie zapomni, że już tydzień jest spóźniony z alimentami. — dodała z naciskiem Michalina i wycofała się do kuchni. Beata zaprosiła gościa do swojego pokoju. — Jak ty z tym babsztylem wytrzymujesz? — w głosie byłego męża wyraźnie słychać było dezaprobatę. — Jak tyle lat z tobą wytrzymywałam, to i z Michaliną wytrzymam. Na dodatek jest dużo bardziej pomocna, niż byłeś kiedykolwiek. Praca pali jej się w rękach, dziewczyny jej słuchają. Odkąd prowadzi nam dom, to pilnują godzin przyjścia do domu, nauczyły się trzymać w pokoju porządek. Z nauką też jest dużo lepiej. A ja mogę trochę dorobić do pensji bez wyrzutów sumienia, że nie ma mnie w domu. — dodała. — Ale to mi się nie podoba, że moje córeczki wychowuje jakaś kuchta, na dodatek herszt baba. Czego ona może małe nauczyć? Zdania poprawnie nie skleci. Jakąś gwarą mówi. Niedawno mówiła do mnie, że cytuję; „ od tygodnia nie oglądałam, aby dziewczyny z rencami do siebie latały, już nie są takie nieusłuchane” oraz, że już nie mówi do ich „ plic.” To niby miała być pochwała, ale jak ona do nich w ten sposób przemawia, to za chwilę dostaną jedynki z języka polskiego, a wstydu narobią co niemiara. Na dodatek po mieście będą chodziły anegdoty na temat wysławiania się córek pana doktora. — Joachim ostro podsumował swoje niezadowolenie. — Bardzo się dziwię, że przeszkadza tobie gwara mojej pomocy domowej, a nie martwisz się, czy będę miała pieniądze dla córek na dodatkowe lekcje z języka angielskiego, francuskiego, czy niemieckiego, o korepetycjach z matematyki nie wspomnę. O alimentach zapomniałeś w tym miesiącu? Miałeś płacić do dziesiątego, a tu już po połowie miesiąca, a ty tylko o duperelach. Gdzie konkrety? — niezadowolenie Beaty przybrało formę wyższego, niż zwykle tonu rozmowy. — A ja bardzo się tobie dziwię, że nie doceniasz mojego zaangażowania w sprawy wychowawcze, dobrych relacje z Gosią i Patrycją. Ostatnio kupiłem każdej z nich po zestawie kosmetyków i perfumy. Były przeszczęśliwe. Twierdziły, że rzadko który tata jest taki hojny. Mówię tobie, one mnie uwielbiają! Teraz też mam dla Gosi nowy t-shirt, w tym modnym miętowym kolorze. A dla Pati dwie szminki na otarcie łez. Pokazywała mi, jakie chciałaby mieć. — Joachim z zadowoleniem wyciągnął nogi do połowy dywanu i wygodnie rozsiadł się na sofie. — Nie bądź z siebie taki zadowolony. Mięta dawno przestała być modna. Masz spóźniony zapłon! Poza tym nie zapłacę za nic szminką lub t-shirtem! — — To zwolnij tego babiszona! Zaraz kasa się poprawi. Może tak zakaszesz rękawy i sama zajmiesz się domem? Na panią do wszystkiego ciebie stać, a na resztę to nie? Jak chcesz grać panią na włościach, to cierp! — Joachim przypomniał Beacie, gdzie jej miejsce i jaki zawsze był egoistyczny oraz nieczuły. Szybko wstała z sofy. W tym momencie usłyszała w przedpokoju swoje latorośle. — Nie będziesz mi ustawiał życia! Już nie! A teraz idź do młodych. Tylko nie chrzań im swoich farmazonów, jak je strasznie kochasz, bo to nie prawda. Jutro widzę alimenty, bo złożę pozew u komornika! Ale będziesz miał wstyd, gdy twoje pacjentki dowiedzą się, że ich ukochany ginekolog , to kawał skurczybyka! —